Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Niebieskie migdały.djvu/737

Ta strona została skorygowana.

wyrokiem sądu, ale własnego losu. Do tych ja należę...
„Idę, nie wiem sam dokąd — szukać zapomnienia, pracy, życia. Powrócę może kiedyś lub nigdy... Bóg wié. Tu mnie dobijały wspomnienia...
„Weźcie Suszę w opiekę... róbcie z nią co chcecie... Z małym ostatkiem grosza idę w świat; to co się tu zbierze... niech moje długi popłaci... zresztą zatrzymacie u siebie, drogi przyjacielu, któż wie, co z sobą uczynię?
„Proszę was, proszę dobréj, litościwéj panny Stanisławy o pamięć i wspomnienie przyjazne o wygnańcu...“
Ze wzruszeniem, z podziwieniem odczytano list w Wólce; Stasia płakać zaczęła i uciekła ze łzami się chowając do swojego pokoju...
Porowski natychmiast poleciał w pogoń, sądząc, że gdziekolwiek jeszcze Zdzisława doścignąć potrafi. Nie było o nim wiadomo ani w miasteczku, ani w okolicy... Wpadł jak w wodę...
Równe wrażenie uczyniły listy, które odebrał prezes, kanonik i Wilelmska... Prezes przypisywał ten nagły wyjazd gwałtownemu swataniu z Mangoldówną. Kanonik sam na siebie i na hrabiego się gniewał.
— Dla czegoż, jeśli nie chciał i nie miło mu to było, nie powiedział otwarcie? przecieżbyśmy go byli nie zmuszali... Nie dawał znaku życia, potém nagle taka ucieczka!...