Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Niebieskie migdały.djvu/93

Ta strona została skorygowana.

hrabiny chodziła zamyślona niezmiernie, i mniéj niż kiedykolwiek przytomna. Odpowiadała nawet zapytującéj ją służbie często zupełnie niewłaściwie.
Niktby był nie odgadł co się stało, bo mało kto uważał na przesuwającą się pannę Różę i na czatującego na nią profesora w peruce; nikomu na myśl nie przyszło, żeby miał z zamieszania korzystając, dawno po głowie chodzące myśli, pod naciskiem kilku kieliszków wina doprowadzić do skutku.
Profesor wiedział, a raczéj domyślał się, że panna Róża w ciągu długich lat pobytu w Samoborach nie musiała o sobie zapominać. Była jeszcze dosyć świeża i przystojna... Profesor i ona mogli stanowić parę cale dobraną, i w innéj okolicy uchodzić za małżeństwo, co się przed kilkunastu laty pobrało w kwiecie wieku.
Długo z zuchwałą tą myślą nosił się profesor... dzień ten nareszcie losy jego rozwiązał. Trzy razy spotykał się po kilka minut z panną Różą, i rozłożywszy oświadczenie się na trzy akta, w trzecim prosił o jéj rękę. Panna Paklewska spojrzała mu w oczy, zarumieniła się mocno, i nie dając stanowczéj odpowiedzi, oświadczyła mu, że się tylko nieco namyśleć musi. Profesor był pewien, że zostanie przyjęty — zmiana stanu chodziła mu teraz po łyséj głowie jakoś przerażająco. Pod wpływem wina, muzyki, młodych szałów, co go otaczały, czuł, że się wyrwał niezmiernie śmiało... ale... nie