Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Noc majowa.djvu/100

Ta strona została uwierzytelniona.

z Kiwirzec aż pod wieczór. Simson spotkał mnie w progu z tém, iż pan Bolesław dwa razy był, szukając i dopytując.
— Szkoda, że pana nie zastał — dodał — to jest bardzo zacny obywatel... On by mógł panu się zdać... Mieszka niedaleko, człowiek majętny...
Zbyłem gospodarza trochę szorstko tém, że ja nikogo nie potrzebuję.
Pokiwał głową.
Zapytałem potem, czy ten pan wyjechał z miasteczka; otrzymałem uspokajającą odpowiedź że musiał powracać do domu.
— Ale on tu częsty gość — rzekł żyd — niema tygodnia żeby nie był czasem dwa razy... Skoro w domu jest... nie obejdzie się bez miasteczka... jakiś czas go tu nie było widać, bo siedział w Ż. za interesami. Teraz, gdy powrócił, zaglądać będzie co dni kilka, to się panowie zobaczycie.
Zapowiedź ta groźna dała mi do myślenia. Z jednéj strony Petrowicz, który już dopatrzył we mnie starego człowieka, z drugiéj Bolek, ciągły niepokój i przymus, aby się mieć na baczności i nie zdradzić mimowolnie... wszystko to zmusza mnie pomyśleć na seryo o przeniesieniu się gdzieindziéj. Dokąd? ani wiem...
Petrowicz i Bolek zaprawdę nie zdradzili by