U drzwi ogromny wyżeł pstrokaty, wychudły, stary, spoczywał na podesłanym dywaniku; musiał on być ulubieńcem państwa, gdy tu nawet wolno mu było im towarzyszyć.
Westchnienia psa i mruczenie przez sen, nie tyle uwagę pana zwracały co saméj gospodyni, która z wielką troskliwością spoglądała na inwalida.
∗ ∗
∗ |
Noc była ciemna bardzo, lecz ktoby był mógł przeniknąć jéj głębie, za ogrodem dwór otaczającym, dostrzegłby jakąś postać podejrzaną, która się do oparkanienia zwolna, ostrożnie, ale z widoczną znajomością miejscowości zbliżała.
Tuż za ogrodzeniem, przechodziła droga szeroka, gościniec drzewami pochylonemi wysadzany... Brzozy jego i wierzby, powykrzywiane wichrami, wśród nocy, wyglądały jak fantastyczny jakiś orszak tanecznic śmierci, rozpierzchłych szeroko i w czarną dal, żałobnym lecących korowodem.
Z gościńca tego domyślać się było można, iż wędrownik zwrócić się musiał pod parkan oddzielający ogród od pola zasianego, na którém już bujnie podrastała pszenica.