najgorszego, a dręczyć więcéj jeszcze. Mów męzko, otwarcie... prawdę całą. Pożycie ich jest męczeństwem dla biednéj kobiety, Bogusław nie wart jéj był, a ona zapanować nad nim nie umiała. Szukajmy środków, aby tego człowieka wyciągnąć z towarzystwa w którém się psuje... Radźmy.
— Powiedziałeś to sam — rzekł Bolek — zapanować nad nim nie umiała, a była powinna. Znam ją dobrze i tłumaczę to sobie — nie mogła kłamać dla niego miłości, któréj nie miała, a tylko nią mogła go uczynić sobie posłusznym. Zrażony jéj oziębłością, przekonany, że kochać go nie może i nigdy nie będzie — rzucił się szukać roztargnienia i rozrywek.
Dotąd jednak, o ile wiem, w domu panował spokój, ona ma dosyć swobody, zajęta jest wychowaniem dziecka... Bogusław jéj nie naprzykrza się, nie czyni wyrzutów, żyje poza domem — no, i traci.
Wspomniałeś o tém, że możnaby postarać się o to, aby na Bogusława wpłynąć i wyrwać go z pośrodka ludzi, którzy go rozpajają, zgrywają i wyzyskują. Ja jeden mógłbym coś podobnego próbować, bom z nim dawniéj był dosyć dobrze, ale przekonany jestem, że na Bogusława nie podziałam, że usiłowanie byłoby próżném. W jego
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Noc majowa.djvu/136
Ta strona została uwierzytelniona.