możenia na niéj uległości, Bogusław porwał się z gniewem, z hałasem i prawie nie żegnając wypadł, nakazując zaprzęgać. Odjechał natychmiast do swéj wioski.
Tym sposobem stosunki zerwane zostały, a że w sąsiedztwie nic się utaić nie może, i pan Bogusław w kole swych przyjaciół wcale się nie taił, ale chwalił z tém co uczynił i odgrażał przeciw żonie — wiadomość szybko się rozniosła.
Bolek dowiedział się o tém, z wielką przykrością i choć z Bogusławem dawno nie miał bliższych stosunków, pojechał do niego, starając się odwiedziny uczynić niby przypadkowemi.
Cudem jakimś, a może dobrze obrachowaną i wybraną godziną zastał pana Bogusława samego w domu, który się dopiero urządzał na kawalerskie wygodne mieszkanie.
Wchodząc udał, że nie wie o niczém.
— Co to ja widzę — odezwał się w progu — wygląda jakbyś w Borku myśliwską jakąś kwaterę sobie sztyftował??
Bogusław spojrzał mu w oczy cynicznie, śmiejąc się.
— Cóż to ty udajesz naiwnego? — odparł — albo to już nie trąbią po okolicy, że my się z żoną rozstaliśmy??
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Noc majowa.djvu/141
Ta strona została uwierzytelniona.