gospodarz odpowiedział namiętnie, i niedługo zabawiwszy w Borku, pojechał do pani Józefy, aby, jako przyjaciel najlepszy nieboszczyka Karola, pomówić z nią otwarcie o teraźniejszém położeniu.
Gość w tym samotnym dworze był teraz tak rzadkim, tak czémś niespodziewaném, że Bolek długo musiał czekać w saloniku nim pani domu wyszła do niego z córeczką.
Wiedziała już kto przyjechał, a ten przyjaciel i towarzysz nieboszczyka był dla niéj przypomnieniem jego; rada mu była. Mimo nigdy z twarzy nieschodzącego smutku, przyjęła go z uśmiechem, wyciągając ręce obie, białe i wychudłe. Potem postawiła przed nim córkę, jakby się nią pyszniła; — całując ją w główkę, rzekła poruszona:
— Patrz pan... jak ona go przypomina!!
Bolek także wzruszonym był witając ją.
— Pewna jestem — szepnęła, małą swą odprawiając do zabawy, że odgadnę co pana Bolesława tu sprowadza.
Spojrzała mu w oczy, a gość wejrzeniem odpowiedział potakująco.
— Wiesz pan już — dodała smutnie... Moje-
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Noc majowa.djvu/143
Ta strona została uwierzytelniona.