stary Jakób, a gospodyni i stróż czekali na nowego pana.
Domek ze stajenką i szopkami, bo Major trzymał konia i namiętnie się zajmował hodowlą kur i gołębi, oparkaniony, otoczony ogródkiem, składał się z trzech izdebek, kuchni, śpiżarni i komory dla sługi.
Wszystko tu wyglądało świeżo, wesoło, a drzewa, cień, blizkość lasu czyniły ten kątek po smutnym Olsz... czémś nadzwyczaj ponętném. Bolek zawczasu zaopatrzył pustelnią we wszystko, nawet w książki.
Wczesna wiosna podjęła się, zielonością zewsząd wytryskującą, przystroić murawę ogródka i lasku. Gdy wysiedli a Karol spojrzał na śmiejący się dworek, łzy zakręciły się w oczach biednemu i rzucił się na szyję Bolkowi. Zdało mu się to nadto piękném i miłém na gniazdo takiéj boleści, jaką on nosił z sobą; miejsce to miało urok nadzwyczajny, świat przejść mógł człowiek a tak wybitnie napiętnowanego charakterem kraju kątka drugiego by nie znalazł.
Las, brzozy, płoty, szopki, budowa domu, krajobraz, nigdzie indziéj takiemi być nie mogły. W Olsz... była cała nędza biednego kraju widomą i rażącą, tu cały jego wdzięk poetyczny...
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Noc majowa.djvu/150
Ta strona została uwierzytelniona.