Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Noc majowa.djvu/154

Ta strona została uwierzytelniona.

Karol w czasie pobytu w miasteczku ani widział, ani sobie przypomniał z dawnych czasów figury, która niebezpieczną dla niego być mogła. Był nią niejaki Suraż, człowiek niemłody, który różne a różne przechodził koleje; znanym był z opilstwa, a razem z tego, że najnikczemniejsza czynność nic go nie kosztowała, byle w niéj korzyść znalazł.
Był to niegdyś oficyalista, wypędzony przez ojca Karola; tułał się po świecie, wrócił potem na pierwszą sadybę do miasteczka, i pomimo że się zapijał, użytym był przy kancelaryi naczelnika powiatu, bo nikt nad niego nie śledził pilniéj tych wszystkich drobnych wykroczeń i wypadeczków, z których urząd mógł korzystać.
Znał w okolicy wszystkich, położenie, stosunki, charakter, zajęcia, a śledzenie potajemne tych, do których się za coś można było przyczepić, było jego powołaniem.
Wysyłano go gdy było potrzeba czegoś się pocichu dobadać. Suraż nie wahał się jawnie potem stawać jako oskarżyciel, znosił że mu w oczy plwano, ale drżeli przed nim wszyscy, choć był bardzo małą figurką. Potrzebowano go, pogardzano nim ale się posługiwano.
W miasteczku żydzi, przekupnie, opłacali mu się, poili go; zdradzał czasem swoich zwierzchni-