Wahał się stary nicpoń jeszcze co pocznie, gdy nadeszła wiosna i przesiedlenie się dzierżawcy z Olsz... do Pustelni.
Obawiał się, aby gratka mu się nie wyśliznęła; lecz z drugiéj strony potrzeba było działać nadzwyczaj ostrożnie i być swego pewnym...
Suraż prawdopodobieństwa miał przekonanie, ale niedowierzał sobie. Nuż by się omylił? Nuż by Ciesielski... opatrzony w świadectwa, był prawdziwym Ciesielskim?
Tymczasem pił namyślając się zdrajca, pił, jeździł, podglądał, podsłuchiwał, zasiadał się w zaroślach pod Pustelnią i jednego wieczoru na własne uszy posłyszał, jak chodząc po ogródku Bolek, nazwał towarzysza po imieniu — Karolem!
Więcéj już Surażowi nie było potrzeba, miał pewność, iż się nie mylił. Poszedł pić do karczmy, i tu obrachował, że najkorzystniéj będzie naprzód obedrzeć Bolka i Karola — a potem obu ich wydać.
Przygotowując się do stanowczego kroku, Suraż powrócił do miasteczka i tu, tłumacząc swoje wycieczki tajemnicze przed swym zwierzchnikiem, otwarcie już oświadczył mu, że musi śledzić tego przybysza co się nazywa Ciesielskim, bo ma wielkie podejrzenie, że to jest bardzo niebezpieczny człowiek i że nazwisko nosi przybrane.
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Noc majowa.djvu/158
Ta strona została uwierzytelniona.