Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Noc majowa.djvu/182

Ta strona została uwierzytelniona.

I namiętnie przyciskała dziecię do piersi, łkając.
— A komu ja ciebie polecę, gdy odejść będę musiała do niego.
Czas, który wszystko łagodzi, zwolna zatarł nieco żywe wrażenie wypadku, ale pamięć jego pozostała.
Zdrowie biednéj kobiety ucierpiało wiele, sił do życia brakło. Dziecię pozostać miało sierotą. Czuła to sama, bo się nie łudziła, i niepokój o los córki chorobę zwiększał.
Gdy się to działo, pan Bogusław prowadził życie kawalerskie, lecz w sercu obudziła się i litość dla kobiety, któréj los miał na sumieniu, i dawna ku niéj miłość.
Znudzony, zmęczony, trapiony zgryzotami, jednego dnia przyjechał do Bolka, żądając od niego, aby do zgody między nim a żoną pośredniczył. Było to zadaniem, którego ani odepchnąć umiał, ani rozwiązać się spodziewał Bolesław.
Począł od słów prawdy. Bogusław przyznawał się do winy, był skruszony, żądał litości, obiecywał poprawę.
Z trudném poselstwem pojechał do choréj przyjaciel i z niezmiernemi ostrożnościami, oszczę-