— Nacóżeś żenił się ze mną? — szepnęła ledwie dosłyszanym głosem, przypomnij com ci mówiła przed ślubem...
— Pamiętam ja to, ale mało co kobieta mówi przed ślubem — rzekł mąż — a potem się to zmienia...
Mógłbym i ja — dodał na pół żartobliwie, podpatrując jakie czynił wrażenie — powiedzieć ci na cóżeś wyszła za mnie? Sądziłem, że przecież kiedyś zapomnisz zmarłego, a żywego do łaski swéj przypuścisz... A tu, tymczasem, ja do téj pory nie mogę się nawet doprosić, abyś z sypialni kazała wynieść ten portret jego... który mnie dławi i prześladuje... Gdzieżto kto kiedy widział, aby w sypialnym małżonków pokoju pierwszy mąż in effigie stał na warcie, i wspomnieniem swém nieustannie dokuczał mężowi wdowy!!
— Proszęż cię — słodkim, łagodnym, zniżonym głosem aby nie obudzić dziecięcia, odezwała się żona — wszakżem ja to za warunek kładła małżeństwu naszemu, gdym wychodziła za ciebie, że mi dozwolisz i ten portret mojego Karola, ojca Klarci, i pamiątki po nim zachować. Proszęż cię, przypomnij słowa moje... przyrzeczenia własne...
Starałeś się o mnie długo, wiesz żem miała najmocniejsze postanowienie nigdy nie wychodzić zamąż — tylko troskliwość o los Klarci, o jéj przy-
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Noc majowa.djvu/20
Ta strona została uwierzytelniona.