Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Noc majowa.djvu/227

Ta strona została uwierzytelniona.

trowicz. Dodnia już byli na bryczce, i bez popasu zrobili pięć mil po groblach i piaskach.
Karol z powodu poróżnienia ze stryjem nie znał wcale jego rezydencyi, i nigdy tu nie był. Starzec żył na tém ustroniu zapadłém, nie dopuszczając do siebie żadnych wpływów zewnętrznych, nic zmienić nie dozwalając, tak jakby dla niego od końca XVIII wieku stanął zegar czasu.
Dom w ruinie, podtrzymywany tylko, służba osiwiała i po wiejsku przybrana, gospodarstwo zadawnione, przy największém skąpstwie, otaczało dogorywającego. Wszelkie stosunki urzędowe opierały się o folwark, nie dochodząc nigdy i nie tykając dworu. Starzec opłacał się za to, mimo skąpstwa, sowicie, ale nowego porządku znać nie chciał.
We dworze żaden nowy sprzęt od czasu Rzeczypospolitéj nie przybył. Wszystko było stare, utrzymane starannie, połatane, ale jednolite i wydawało się jakby dekoracya teatralna z przeszłego wieku.
Z dawnéj zamożności pozostały tu zabytki i pamiątki cenne, do których już nic późniéj nie przybyło.
W ganku powitał siwy, w czarnéj czapeczce sługa, zgięty, drżący, zgrzybiały, bezzębny, ubra-