Bogusław wiedział o wszystkiém co zaszło i przyjął wiadomość o losie swéj przybranéj córki radośnie, ale wyjazdu do Warszawy nie pochwalał; wolałby był ją mieć bliżéj. Miał za złe Karolowi oddalenie się ztąd, przypisując je pewnego rodzaju obawie i niedowierzaniu.
Tymczasem nie okazało się to zbyteczném, bo Bolek wkrótce się przekonał, spotkawszy z panem Piotrem Zbąskim, że i ten już był wtajemniczony: Bogusław sekretu przed nim utrzymać nie mógł.
Po sąsiedztwie i okolicy chodziły najdziwaczniejsze wieści o tym panu Ciesielskim, o testamencie starego skąpca, o wychowaniu Klarci — a w domysłach, które oburzały, przebijało się coś tajonéj prawdy... Mówiono tak wiele, tak głośno naostatek, że urzędnik powiatu zjechał do Bolka; na pół poufnie, pół urzędownie zakomunikował mu wieści, które mogły go zmusić do zbadania ściślejszego, czy plotka ta nie kryła w sobie coś podejrzanego.
Bolek umiał tak przyjąć i ułagodzić dobrze usposobionego pana naczelnika, iż na czas jakiś niebezpieczeństwo usunięte zostało; ale Karol musiał w téj chwili opuścić nowe swe schronienie, wyrzec się urzędownie opieki i wyjechać do Lwowa.
Lat ośm upływało od téj Nocy majowéj,
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Noc majowa.djvu/234
Ta strona została uwierzytelniona.