Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Noc majowa.djvu/236

Ta strona została uwierzytelniona.

Niemłoda i poważna wdowa po profesorze, była w wychowaniu dziewczęcia pomocą ojcu, który zawsze tylko występował jako przeznaczony opiekun i dozorca. Pani Wanda też przyjeżdżała często z mężem i przesiadywała przy nich.
Pierwszy Bolek postrzegł, po dłuższéj niebytności przybywszy do Lwowa, wielką zmianę w przyjacielu.
Znalazł go nie tylko zestarzałym nagle, ale widocznie cierpiącym. Na zapytanie jednak Karol mu odpowiedział, że się wcale źle nie czuje.
— Nic mi nie jest, owszem patrząc na Klarcię czuję się szczęśliwym, spokojny jestem o jéj przyszłość, a gdyby mi dziś przyszło was i ją pożegnać, zamknąłbym oczy pewien, że spełniłem obowiązek i uzbroiłem ją do życia.
Teraz pozostaje tylko czuwać, aby zrobiła wybór dobry... Na wielbicielach i starających się nie zbywa. Dwóch hrabiów, kilku bogatych paniczów, jeden niemiec z arystokracyi austryackiéj — mamy w czém wybierać.
— A Klarcia? — zapytał Bolek.
— Patrzę, czuwam — odparł ojciec — ale odgadnąć jéj nie mogę. Zdaje się, że się bawi wszystkimi, ale żaden z nich szczególniéj jéj nie zajmuje. Nie naglę też o uczynienie wyboru, bo