gdyby zamąż poszła, nie wiem cobym robił na świecie. Życie nie miałoby celu... Westchnął.
Zimę tę państwo Bolesławowstwo spędzali we Lwowie.
Pobyt ich był wistocie równie potrzebnym dla Klarci jak dla jéj ojca.
Po kilku dniach Bolek postrzegł wielką zmianę w Karolu, nie tylko na zdrowiu, w humorze i usposobieniu, lecz w ugniatającym smutku, tęsknocie, które zdawały się być teraz jego stanem normalnym. Zmuszał się dla przyjaciela do wesołości, dawał się na krótko rozerwać, potem wpadał znowu w tę nieuleczalną melancholię.
Klarcia przed panią Bolesławową mówiła o tém ciągle, że się niepokoi bardzo o swego opiekuna, który widocznie był cierpiącym.
Przyczyn tego pogrążenia jakiegoś odkryć trudno było. Bolek się domyślał iż chyba obawa utracenia Klarci, gdyby zamąż wyjść miała, wprawiała go w ten niepokój. Ale o téj ewentualności wówił Karol zupełnie spokojnie. Przywiązany był do dziecięcia i o szczęście jego dbał przedewszystkiem.
Jednego wieczoru, gdy się jakoś serdeczniéj rozgadali z Bolkiem, tajemnica wyrwała się z duszy Karola.
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Noc majowa.djvu/237
Ta strona została uwierzytelniona.