Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Noc majowa.djvu/32

Ta strona została uwierzytelniona.

Z paniczem swoim jeździł do szkół, był z nim na uniwersytecie — nie odstępował go na krok.
Więcéj przyjaciel niż sługa, nieustannie nad nim czuwał, Karol też obejść się nie mógł bez niego.
Wprawdzie wychowaniec zawczasu przerósł go umysłem, wykształceniem — lecz poczciwe serce jego przy starym pozostało.
Rozumny też to był człowiek z tego starego Jakóba — choć niby niewiele umiał, niczego się nie uczył i był bardzo prostém wioski dzięcięciem.
Ale życie wiejskie dla pewnych, stworzonych dla niego organizacyj jest zbawienném. Człowiek wychowany w mieście, mający ciągle do czynienia że stanem już kunsztownie wytworzonym społeczeństwa, podziałem pracy rozdrobionego na kółka mające swe funkcye właściwe, maleńkie, wyłączne, rozwija się tylko w pewnym, jednym, praktycznym kierunku. Siły w nim niezużyte tępieją. Staje się bezmyślnym trybem lub kółkiem wielkiéj machiny.
Na wsi on inaczéj rozwijać się musi, wielostronnie sobie radzić, wszystko starać rozumieć, co chwila uczyć się czegoś nowego. Umysł jego pracować musi jak ręce.