i obutych nóg ludzkich. — Tuż w trawie walał się porzucony jakiś postronka kawałek i szmaty oddartéj sukmany.
Jasna rzecz, że tu nocą, prawie pod oknami dworu, jakaś zagadkowa scena się odegrała, o któréj on — pan domu, gospodarz, nic nie wiedział!!
Zburzyło się wszystko w panu Bogusławie. Żony nie chciał tém niepokoić, ale dojść co się tu stało, musiał.
Najdziwaczniejsze myśli chodziły mu po głowie, a szczególna okoliczność potwierdzała podejrzenia jakiegoś tajemniczego wypadku. Stary Tyras, który oczekując wybiegł do ogrodu, nie powrócił i zniknął.
Szybkim krokiem popędził w głąb ogrodu, szukając ogrodnika lub kogokolwiekbądź, coby mu to mógł wytłumaczyć. Na myśl mu przyszedł Jakób, zajrzał naprędce do jego chaty i znalazł ją pustą...
Nieporządnie w niéj było, porwane postronki, zmięty wór walały się na podłodze... Nieopodal, po wczorajszym deszczu, Iwanek uliczki zagrabiał i oczyszczał.
— Gdzie Jakób? — spytał pan żywo.
— Nie wiem, proszę jaśnie pana.
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Noc majowa.djvu/56
Ta strona została uwierzytelniona.