Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Noc majowa.djvu/68

Ta strona została uwierzytelniona.

Kto nie był takim, jak ja dziś jestem upiorem powstałym z grobu, ten nigdy nie pojmie, ile goryczy, ile boleści, ile męczarni może się w sercu ludzkiém zmieścić, nie rozsadzając go.
Papiery po zmarłym przyjacielu Maryanie Ciesielskim, dozwalają mi bezpiecznie stosunkowo żyć w jego pożyczanéj skórze...
Szczęściem nie był on z tych stron, nie miał tu nigdy rodziny, ani znajomych. Stan jego służby umożliwia mi tutaj staranie o umieszczenie.
Nie będzie to jednak łatwém i tylko umiejętności języka nabytéj na wygnaniu, zawdzięczać będę może jakiekolwiek zajęcie. W kancelaryach przyjęto mnie niedowierzająco, niechętnie — ubogi mój strój i zbiedzona postać nie mówiły za mną. Ale też człowiek tak wynędzniały nie może być wymagającym — to może przemówi na korzyść moję. Mój zapas grosza jest nadzwyczaj mały i nie starczy na długo...
Tymczasem umieściłem się w nędznéj stancyjce u żyda, który też nie miał zrazu wielkiéj ochoty dać mi gościny. Wyglądam jak się zdaje, na bardzo podejrzanego.
Ale p. Simson przekonawszy się, że nie piję, nie krzyczę, cicho siedzę i daję z sobą robić co chce — toleruje mnie u siebie.