Z drugiéj strony za parawanikiem stało małe łóżeczko dziecinne.
Na jednéj ze ścian zawieszony portret mężczyzny w młodym wieku, z wyrazem smutnym i zadumanym na twarzy; promień od lampy, padający nań, oświecał go dziwnie i drgając nadawał mu jakieś życie, którego może nie miał we dnie.
Był to wizerunek człowieka, który wiele cierpiał lub wiele cierpieć był przeznaczony. Trudno było odgadnąć — przeczucie losu jego, czy ból doznany takim go czynił chmurnym i znękanym.
Znaczna część portretu przysłonięta była krepą czarną, dawniéj zawieszoną starannie, teraz rozdartą, spyloną i na samém obliczu rozdartą.
Z ogrodu wszystkie te szczegóły przez okna pootwierane dla wpuszczenia wieczornego chłodu, wyraźnie rozeznać można było. Płomień lampy świeżém powietrzem, wchodzącém z zewnątrz, poruszany, migotał, a po smutnéj twarzy portretu przechodziły jakby cienie i światła wrażeń pogrobowych.
Sypialnia nie była wytworna, ale, jak zwykle w zamożnym szlacheckim domu, urządzona starannie i z myślą aby w niéj miło żyć można.
W głowach obu łóżek widzieć się dawały połyskujące w mroku, stare poświęcane, na blachach złoconych obrazki, krzyże, gromnice i wian-
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Noc majowa.djvu/8
Ta strona została uwierzytelniona.