Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Noc majowa.djvu/97

Ta strona została uwierzytelniona.

jego, które winienem panu, czyni mnie przyjacielem jego.
Pytałem naczelnika — mówił mi, że nie znalazłeś pan tu zajęcia. Może ja mogę mu być w czém pomocnym.
Podziękowałem zapewniając, że położenie moje wcale jest znośne a wymagania skromne. Poczciwy Bolek tak miał myśl i serce przepełnione wspomnieniem, które w nim rozbudziłem, iż odejść i rozstać się nie mógł ze mną.
— Służyłeś pan, jak mi mówił naczelnik, w głębi kraju, daleko...
Anim mógł, ani chciałem kłamać, musiałem się do papierów Maryana stosować.
— Bardzo daleko — odpowiedziałem. Zapędziło mnie tam złudzenie, żem się rychléj mógł dorobić czegoś. Nadzieje te zawiodły mnie. W czasie pobytu mego w odległych guberniach, obijały się o uszy moje nieraz historye ziomków, mogłem więc słyszeć i o przyjacielu pańskim. Jak się nazywał?
Śmiałością tą chciałem go zbić z drogi; z westchnieniem powiedział moje nazwisko.
Powtórzyłem je niby przypomnieć coś sobie usiłując. Nie bardzo nawykły do grania takiéj tragi-komedyi, zdaje się, że musiałem zapomnieć