Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Noce bezsenne.djvu/113

Ta strona została skorygowana.
J. I. KRASZEWSKI.

WSPOMNIENIA I FANTAZYE.

(Ciąg dalszy).

Najpiękniejszy papier nasz jest kruchy, albo z przyczyny materyału, który wchodzi do masy, albo z powodu bielenia; żaden z nich nie wytrzymuje porównania z temi, na których Aldy, Elzewiry, Plantiny i nasze Forstery drukowały... Wyglądają niektóre wydania nasze przepysznie, ale porównać je można do pięknych pań, malowanych i bielonych na jeden wieczór balowy — jutro zniknie ta krasa. Aldy i Elzewiry myślały o nieśmiertelności; nasi dzisiejsi wydawcy i drukarze, biedacy, myśléć muszą głównie o tém, aby się im kapitały procentowały, praca wynagrodziła i owoc kieszeni przyniosła.
Tém lepiéj, gdy się książka rozsypie: jutro nowe wydanie będzie potrzebne.
Biblioteka złożona z ksiąg starych, w okładzinach okuwanych, zamykanych w futerałach, w deskach skórą świnią i pergaminem, srebrnemi blachami obłożonych — robi wrażenie świątyni, przybytku, arki. Skłaniam głowę wchodząc, i mimowoli głos się zniża: tu wieki mówią...
Ze wszystkich ofiar w życiu najboleśniejszą zawsze było dla mnie pozbywanie się kochanych, starych moich książek... A ileż ich przeszło przez ręce moje cennych, najcenniejszych! — aż do „Panoszy“ Paprockiego, aż do pierwszych wydań naszych poetów... — często nierozważnie na wagę złota nabywanych, a potém w ciężkiéj potrzebie za bezcen pozbytych...