wielu rzeczy naszych, dla prostaczków zrozumiałych — już nie pojmują.
Ani im tego za złe miéć nie można, ani poczytać za winę. Gdyby mieli świadomość stanu swego — potrafiliby może opierać się wpływom, oddziaływać przeciw nim, — ale są zaślepieni, w dobréj wierze. Samo posądzenie o apostazyą oburzałoby ich — nie poczuwają się wcale do téj germanizacyi dusznéj, która w każdém pojęciu życia powszedniego się uwidocznia. Sądzą się kością z kości, — i każdą ucztę kończąc toastem: „Kochajmy się,“ pewni są, że ze stanowiska nie zeszli ani krokiem.
Ta metamorfoza wewnętrzna na miejscu obytym z nią wcale się czuć nie daje — przybywający z innych prowincyj jest nią uderzony. Szczególniéj Galicyanin ją odczuwać musi.
Ten także od chwili wcielenia do monarchii austryackiéj nie pozostał bez pewnych modyfikacyj, nie jest, czém był. Szkoły austryackie, Wiedeń, towarzystwo zabarwiły go na nowo, więcéj jednak powierzchownie, niż wewnętrznie. Austrya ze zbyt różnorodnych składająca się żywiołów, nie mogła tak silnie działać na swe części składowe, które się amalgamowały, nie mieszając chemicznie.
W szlachcicu galicyjskim najwięcéj pozostało starego, polskiego ziemianina, — nie tylko w fizyognomii, w obyczaju, ale w pojęciach, myślach, duchu i usposobieniach.
Tu doskonale mówiący poniemiecku, wychowani przez Niemców, żyjący z nimi, nic nie stracili ze swéj polskości, gdy gdzieindziéj widzieliśmy co się dzieje.
Nie powiemy, ażeby wszystko, co się tu uchowało, było godne zachowania i przekazywania pokoleniom; ale obok plew, są i ziarna. Cywilizacya (nazwijmy ją tak) niemiecko-austryacka
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Noce bezsenne.djvu/131
Ta strona została skorygowana.