Takich zwichniętych, zgorzkniałych, chybionych artystów są seciny. Mówić i sądzić doskonale umieją — jedno to im pozostało.
Przekonywamy się codzień, że wielomówstwo nietylko o sztuce, ale o wszystkich życia zadaniach zawsze prawie jest pokrywką nieudolności do czynu. Geniusz milczy, ale tworzy, najczęściéj bezwiednie... krytyka kala co napotka, i odstręcza od wszystkiego...
Najrzadszym typem największego miłośnika piękna i sztuki jest człowiek, który wszelkiego rodzaju i charakteru piękno odczuć i ocenić potrafi. Pospolicie miłośnicy jednę tylko stronę, jeden styl czują i w nim widzą piękno kat-exochen. Rzadcy, którzyby zarazem umieli widziéć je we Fra-Augelicu i Corregiu, w Rafaelu i Michale Aniole, w Luinim i Rubensie, w Leonardzie i Pawle Weroniuszu, w holenderskiéj szkole i włoskiéj i t. p.
Im wybitniejszy jest charakter artysty, tém namiętniejsze obudza uwielbienia i wstręty.
Ale — szczęśliwy i ten, który choć jednę stronę piękności widzi, rozmiłowuje się w niéj, żyje dla niéj i nią...
— | — | — | — | — | — | — | — | — | — | — | — | — | — | — |
Cisza, cisza — ciemność — przedsmak grobu. Myśl tylko żyje i porusza się — wspomnieniami. Chciałbym w sobie obudzić jakąkolwiek nadzieję — nie mam na to siły. Obliczam lata: czuję, że prawa do niéj nie posiadam... a coś w duszy, jak kamień, przywala polot dawniéj śmiały fantazyi.
Bądź co bądź, są przeczucia — a teraz ja ich jestem całkowicie pozbawiony. Jak czarny mur jakiś stoi przedemną: nie widzę daléj nic a nic.
Można być realistą, materyalistą, niedowiarkiem, lecz niepodobna zaprzeczyć, że są fenomena niewątpliwe, które do duszy odnieść musimy. Takiemi fenomenami są w pewnym stanie ducha