Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Noce bezsenne.djvu/146

Ta strona została skorygowana.

Przy pewnym stanie atmosfery dochodzi bicie zegara z wieży starego kościoła, którego dwie wieżyczki widzę z okna, sterczące dziwacznie nad długą szopą forteczną. Co dwie godziny straż się zmienia... a potém, jeżeli stróż spać się boi, a deszcz nie pada, rozpoczyna monotonną przechadzkę pod oknem mojém. Czasem zdaje się, że radby jaknajgłośniéj dać uczuć obecność swoję... nogami uderza o bruk z całéj siły... a zbliża się pod ścianę samę... Daleko częściéj staje w swéj budce, tuż, i sądzę, że usypia. Wiem, że stojący spać można.
Więc głuche, długie, straszne owo milczenie... Życie ztąd uszło, niéma go...
Klasztor daleko weselszy: ma modlitwę, ma dzwonek. Tu życie nawet we dnie jest jakiémś sztuczném i zimném... W nocy całkiem ustaje.
Myśl, potrzebująca pokarmu, szuka go napróżno, a często znalazłszy, truje się nim. Silną wolą wprawdzie pokierować nie można, zmusić do zwrotu, ale czuwać nad nią potrzeba, aby rozdraźniona nie wyrwała się i nie zbłąkała.
Takie godziny stracone w młodości, z nadzieją, przeżyć łatwiéj; staremu, z groźbą, że się nie doczeka końca, ciężko... ciężko...

Człowiek uczy się przez całe życie, ale najczęściéj nauka ta zostaje bez zastosowania. Przyswajamy sobie teoryą: gdy przyjdzie do zużytkowania jéj — temperament, nawyknienia biorą górę. Dopiero po czynie prawie machinalnie spełnionym, postrzega się, że nauka z doświadczenia zaczerpnięta nie skutkowała.
Naprzykład: kto w ciągu długiego życia nabrał nałogu wierzyć w człowieka, a każdego nowego przyjmować przypuszczeniem, iż powinien być dobrym, ten będzie oszukiwanym, i da się mamić do dni ostatka. Zaledwo się sparzył na jednym i uroczyście sobie poprzysiągł być ostrożnym — nazajutrz daje się ująć uśmiechem, zmyśloną życzliwością, małą oznaką grzeczności, którą bierze za dowód serca... Pada ofiarą, bo był przeznaczony na ofiarę, a chyba ten Bóg, czuwający nad pijanymi, nad dziećmi i nad wszystkimi niedołężnymi, ocali go od szwanku.