które mnie mocno interesowały — ale celem w istocie było czytanie głośne.
Dziadek, zazwyczaj milczący, siadał na kanapie, albo przechadzał się powoli i cicho, stając niekiedy i przysłuchując się bacznie — babka czytała, robiąc pończochę.
Doskonale pamiętam, jak raz do żywego, do łez przejęła wszystkich mowa Jana Kaźmirza przy abdykacyi. Cisza panowała w salonie, a straszna przepowiednia zbolałego króla rozlegała się po nim jak głos z grobu...
Babka, młodszą zwana, była drugą nauczycielką moją, i nie pamiętam czy, oprócz niéj, ktoś mię do szkoły przygotowywał. Com umiał, gdy mnie tam odwieziono, nie przypominam sobie; ale pisałem nie źle po polsku i po francuzku, a w drugim roku pobytu w szkołach tłumaczyłem wierszem bajki Lafontaine’a, i ten sekstern ilustrowany
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Noce bezsenne.djvu/26
Ta strona została skorygowana.