Po Lublinie była to pustelnia; towarzystwo téż uczniów zupełnie się zmieniło. Młodzież była skromniejsza, łagodniejsza, karniejsza; profesorowie przystępniejsi.
Oprócz lekcyj programowych, zacząłem się tu uczyć grać na fortepianie — bez wielkiego skutku. Parę godzin na tydzień, gdy w domu się nie ma instrumentu, nic nauczyć nie może.
Rozmowy z Hołówką, znajomość i stosunki z prof. Walickim, a potém rysunek i książki, zajmowały czas wszystek. Walicki, pożyczając książek, wymagał, aby gruntownie się z czytaném dziełem obeznało, szybko mieniać ich nie lubił. Ja czytałem nadto pośpiesznie, i zawsze brakło pokarmu.
Wówczas z półki p. Hołowki Molière i Montesquieu ratowali, a Molière’a można było powtarzać po wiele razy bez znużenia.
Nie przypominam sobie, abym tam co pisał, lub nawet miał do tego ochotę... Czas schodził dosyć nudnie i powoli... Niekiedy tylko przery-
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Noce bezsenne.djvu/43
Ta strona została skorygowana.
J. I. Kraszewski.
NOCE BEZSENNE.
FANTAZYE NA TLE CZARNÉM.
(Ciąg dalszy).