Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Noce bezsenne.djvu/74

Ta strona została skorygowana.
J. I. Kraszewski.
NOCE BEZSENNE.
FANTAZYE NA TLE CZARNÉM.

(Ciąg dalszy).

W archiwum miasta, do którego miałem przystęp ułatwiony, wprawdzie drzwi mi otwiérano i mogłem tam siedziéć i pracować po kilka godzin dziennie, ale pozostawiony byłem sam sobie, bo nikt tu nie zajmował się staremi księgami, nikt nie wiedział co się w nich mieści, nieład panował największy, i to zapewne od bardzo dawna. Śladów, przynajmniéj świéższych, jakiegoś porządkowania nie znalazłem nigdzie.
Tu wszystko zależało od jakiegoś trafu szczęśliwego, bo obok ksiąg najważniejszych i najstarszych, mieściły się nie mające dla mnie wartości.
Archiwum to w ogóle nie mogło się poszczycić naówczas ani doborem, ani bogactwem, ani układem. Nikt do niego nie zdawał się najmniejszéj przywiązywać wagi. Akt bardzo starych nie znalazłem prawie.
Pomimo to, piérwsze takie badanie miało dla mnie urok wielki, a często drobny nawet szczegół jakiś odszukany, niepomiernie mnie uszczęśliwiał.
Sam jeden, często marznąc w nieopalanéj, od dawna zamkniętéj izbie, wychodziłem z niéj po kilkogodzinnéj pracy tak znużony, iż mi się głowa zawracała i nogi długo drżały podemną. Ale rzadki był dzień, żebym czegoś nie wypisał, nie wynotował i jakiéjś prószynki nie zdobył.