nie odniosłem wielkiéj, ale te odrobinki, które zostawały w pamięci, te pyłki nawet miały swą wagę i znaczenie...
Biblioteka horodecka, oprócz rzeczy polskich, miała mnóztwo dzieł rzadkich i kosztownych, przez które z literaturą w ogóle zaznajamiać się mogłem. Czasu na wsi było wiele...
. | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . |
Piérwszém własném mojém osiedleniem było Omelno, dzierżawa wzięta od hr. Krasickich... majętność poleska, rozległa, lesista, długiém bardzo złém gospodarstwem zniszczona... na któréj nawet daleko lepszy odemnie rolnik wyjśćby nie mógł z korzyścią.
Straty były tém łatwiejsze do przewidzenia, że najskromniejsze urządzenie domu, zawsze jeszcze dla mnie było wielkim ciężarem.
Nie miałem, przybywając tu, nic oprócz tłomoczka i pościeli, a w domu zastałem ściany nagie, odrapane, podłogi klawiaturowéj roboty, okna potłuczone, drzwi wątpliwie się zamykające, piece pełne cegieł we środku i t. p.
Na dzierżawie, o urządzeniu się bardzo ładném mowy być nie mogło, — ale i bardzo skromne nie było łatwém... Na jednym dziedzińcu, a w drągiém skrzydle domu, pozostawał mi — remanentem — rządca pana hrabiego... bardzo poczciwy człowiek, lecz wielce nieprzyjemne sąsiedztwo...
Innego sąsiedztwa nie miało prawie Omelno... Piérwsze zajęcia gospodarskie, do których wziąłem się gorąco, z uczuciem obowiązku, więcéj czasu zabiérały, niż wydawały owoców.
Niepodobna było nic zrobić na roli i gospodarstwie od wieków zapuszczoném, na polach wyjałowiałych, zbyt stosunkowo rozległych — i z mojém niedoświadczeniem.
Mogłem dojrzéć robotnika... ustrzedz się od kradzieży, może dopilnować zbioru w porze... ale