Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Noce bezsenne.djvu/84

Ta strona została skorygowana.

Stara Polska aż do XV-go wieku prawie była jedną niemal puszczą ogromną, małemi polankami poprzecinaną, rzékami jak gościńcami przerzniętą. Gdzieniegdzie ledwie szérzéj rozstępowały się lasy. Rolnictwo było w kolébce, ludzie żyli z trzód, ze zwierza, z ryb, z lasów, z pszczół — chléba nie potrzebowano wiele. Późniéj dopiéro zaczęto karczować, uprawiać, siać i lasy po woli wycinać, tak, że w w. XVI-ym już Kochanowski prosił w „Satyrze,“ aby je szanowano.
Ale my, sami nie mając marynarki, drzewa dostarczaliśmy tym, którzy równego napewno nie mieli; piéniądz za nie otrzymywany przychodził stosunkowo łatwo... O systematycznym wyrąbku lasów, tak, aby ich na wieki stało, mowy ani pojęcia nie było.
Tak zwolna znikły nasze lasy i puszcze, a znikły niepowrotnie, bo jakiémś prawem zmiany, nigdy las nie zasiewa się ten sam jeden po drugim. Pośledniejszéj wartości drzewa, innego pożywienia wymagające, przychodzą po olbrzymach piérwotnych... Dąb zastępuje osiczyna lub leszczyna... Potrzeba téż wieków na to, aby takie drzewa, jakich my pnie podziwiamy — porosły...
W Hubinie, położywszy się na pniu ściętego dębu, — miałem jeszcze z obu stron pozostałe znaczne skrawki...
W tych starych lasach naszych, w których największy nieład panował, były kąty, na któreby uczeń akademii leśniczéj z Tarentu poglądał ze zgrozą, ale malarz krajobrazów musiał się zachwycać niemi...
To, co burza powaliła, spoczywało nietknięte stosami, a na gnijących korzeniach i pniach puszczały krzewy i rośliny, wiły się gąszcze, rosły grzyby i kwiaty gdzieindziéj nie widziane. W lasach tych można było z nasion jakimś cudem przyniesionych, oglądać wyrosłe najosobliwsze rośliny, których gdzieindziéj znaleźć nie podobna.