usiadłszy na nich, jak na koniu, i t. p. Trzeba tak manewrować, aby na pięciominutową przestrzeń kwadrans czasu wyszafować. Szczególniéj nogi do tego wprawić się musi...
Zresztą, dopóki jest jeszcze zieloność, życie, ruch jakiś, można zawsze znaleźć zajmujące przedmioty do obserwacyi. Tyle najrozmaitszych rodzajów stworzeń drobnych w nieustannym ruchu! Każde myśli o sobie: — niestety, zły przykład dają.
Niezmiernie mi przykro, gdy nieostrożnie chodząc, nadepczę niepotrzebnie stworzonko jakie, lub zrujnuję mrówkom gościniec, po którym nieustannie tam i nazad niezmordowane, z pośpiechem biegają i straszliwie, są zajęte...
Zaledwie katastrofa dokonana, już pracowity narodek znalazł sobie i toruje nową drogę... Rozbiegają się, powracają, krążą, i za dawnym instynktem trafiają, gdzie potrzeba... Otwory w ziemi prowadzą do gmachów w jéj głębi... ale lada osuwająca się bryłka je zapiera — trzeba na nowo się kopać...
Ile razy mam pod nogami te żyjątka, przypomina mi się mój zmarły przyjaciel Konstanty Podwysocki, który i sam nigdy żadnemu stworzeniu niepotrzebnie nie zadał śmierci, i dzieci tego nauczył. Ja od pobytu u niego w Rychtach (ileż to lat temu!) naśladuję go i przypominam, ile razy mrówki zobaczę...
Mrówki! Począwszy od tych stowarzyszeń istot maleńkich, wszystko nas uczy codziennie tego, czego my, istoty rozumem i mową obdarzone (styl urzędowy) nauczyć się na żaden sposób nie umiemy: że aby żyć i trwać, społeczeństwo powinno się organizować, skupiać, umiéć słuchać, iść razem i nie rozdzielać. Wszystko, co na zatracenie jest przeznaczone, rozpada się — jednostki się odosobniają i emancypują, następuje walka, gdzie powinna być łączność, i kończy nieodzownie wyniszczeniem i zagubą...
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Noce bezsenne.djvu/99
Ta strona została skorygowana.