scy byliby biedni i żyliby w stanie najnędzniejszym.
Jaki byłby użytek ze snopka lnu? Bardzo mały: możnaby go podesłać, wymościć nim groblę; a gdy się len wymoczy, wytrze, wyprzędzie i wytcze na warsztacie, służy do uszycia bielizny i na tysiąc codziennych potrzeb.
Jaki wreszcie użytek z gliny, w któréj grzęźniemy kiedy błoto, i wozy w niéj i chudoba więzną, że ledwie wydobyć się mogą? Tam gdzie ta glina jest, najczęściéj na nic się nie przydała; ale niech człowiek ją dobędzie i przerobi, co to z niéj rzeczy! Robi się z niéj cegła na budynki i murują domy, robi dachówka na pokrycie, miski do jedzenia, dzbanki do noszenia wody, mnóstwo drobnych i pięknych rzeczy polewanych, które po sklepach sprzedają.
Jaki pożytek z drzewa, które nie daje owoców? Chyba cień i chłód w skwarne dnie lata. Ściąć go nawet nie można bez narzędzia, które zrobić musi fabrykant, albo rzemieślnik. Popiłować na tarcice bez piły lub tartaku nie można. A z tego drzewa późniéj co sprzętu, co różnych wyrobów: domy, stoły, wozy, czółna i wszelkiego rodzaju dogodności.
Najprzód należy Panu Bogu dziękować, że z rzeczy na pozór tak nieużytecznych, ręce ludzkie mogą zrobić tak potrzebne; bo Bóg nic darmo nie stworzył, a człowiekowi dał rozum, aby każdą rzecz umiał sobie spożytkować. Otóż ludzie, którzy te nieużyteczne przedmioty umieją przerobić na potrzebne, i dać im nową wartość pracą, zowią się fabrykanci i rzemieślnicy.