ko że nie spotrzebowują całkiem co zarobili, ale oszczędzają do ostatniego dnia życia. Tym sposobem dzieci otrzymują gotowe to, czego one same nie zapracowały, ale nie biorą jednak tego darmo.
Na to co im zostanie, pracował ich ojciec, który sobie ujmował i oszczędzał. Przekazuje on im swe prawa; a że własnością swoją może rozporządzać jak chce, to, co im oddaje, należy do nich. Gdybyśmy temu chcieli zaprzeczać, musielibyśmy utrzymywać, że ojciec własną pracą i dziedzictwem po sobie nie może rozporządzać. Łatwo dowieść, że gdyby tego prawa (zostawiania po sobie dziedzictwa dzieciom) ludzie nie mieli, nie chcieliby ani pracować, ani oszczędzać, i ludzkość by na tém straciła, boby mniéj było pracy i mniéj wogóle dostatku. Każdyby tylko tyle zarobił, ile mu na dzień potrzeba, a małoby co zachował, nie mogąc tego oddać po sobie komu pragnie. Nie zbierałyby się kapitały, które są tak potrzebne dla wszystkich, i społeczność byłaby pozbawiona korzyści, jakie wyciąga teraz ze spadków, które w jednych rękach gromadzą znaczne summy, owoce pracy i oszczędność kilku pokoleń, służące do nowych przedsiębierstw na wielką skalę.
Ten, kto ma swój własny pług, może uprawiać daleko większą przestrzeń pola, niż ten, któremu go braknie. Pług więc daje właścicielowi zarobek, jakiego bez niego nie miał. Gdyby ten, który pługa własnego nie posiada, chciał go pożyczyć u drugiego, tamtenby miał prawo mu go odmówić i odpowiedziałby mu: