myśleć i pisać; księgarz także nie od razu i nie sam przyszedł do tego, że począł handlować.
Na książkę potrzeba było papieru, papier się robi ze starych szmat, szmaty są z przędzy, przędza ze lnu; a len ktoś siał, zbierał, moczył, wybijał, prządł, tkał, zszył, znosił, póki nie wyrzucono szmat.
Daléj tak samo litery drukowane nim się wylały z kruszcu, trzeba było rudę kopać, kruszce oddzielić, formę zrobić i t. p.
Papier robił się na machinie, machina téż dużo rąk i głów potrzebowała; każda najmniejsza rzecz nim się zrobiła, zajęła mnóstwo ludzi, kosztowała wiele pracy. Książki przewożono po bitych drogach, na wozach, koleją. Gdyby te wszystkie roboty i robotnicy nie składali się na tę małą książczynę, nie mielibyście jéj wcale.
Jéno pomyślcie a pomiarkujecie, jak to się praca nad jedną rzeczą dzieli na tyle rąk.
Gdyby teraz przyszło jednemu człowiekowi zrobić wszystko a wszystko, co do książki należy: siać len, tkać płótno, ze szmat papier wyrobić, machiny samemu budować, litery lać, składać i tym podobnie, — za całe życie swoje jednego arkusza kiążki zrobićby nie mógł, i to, coby zrobił, nie wieleby było warte.
Musiałby chyba człowiek pisać książkę na skórze, jak to dawniéj robili, póki druku nie wynaleźli, i napisałby może jedną. Takie pisanie nie byłoby ani tak czyste, ani czytelne i piękne, jak książka drukowana, i byłaby jedna tylko książka, a druk może ich odbić wiele chcąc. Pisana więc kosztowałaby bardzo drogo, boby człek nad nią długo się mozolił, i nie wielu bogaczów mogłoby z niéj korzystać, gdy drukowaną i ubogi łatwo sobie kupić może.