Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Odczyty o cywilizacyi w Polsce.djvu/121

Ta strona została przepisana.

wykołysały pieśni. Nie mamy tu ani czasu ani możności rozszerzania się nad żywiołami sztuki, wziętemi w spuściźnie od starszych czasów.... To pewna, że w zabytkach po nich pozostałych nie jedno świadczy, iż poczucie piękna mieliśmy jak inni, ani nas upośledziła natura, niżéj w tém stawiąc od drugich. Jeśliśmy zasobów tych nie rozwinęli tak szczęśliwie, tak szeroko, tak samoistnie jak inne narody, to znowu wina losu, który ciężką pracą rolniczą i wojenną przykuwał nas do pługa i szabli. Ażeby tworzyć w krainie piękna, potrzeba wolnym być od troski powszedniéj, jak swobodni pod ciepłem niebem Grecy i Włosi: nam chłód, głód i wojna doskwierały....
Ten nieustanny ucisk ducha wcale inną ideę wyrobił w narodzie, prawem naturalném, które przywiązywać się każe szczególniej do tego, na czém nam zbywa.
Sztuka jak u surowych i rycerskich narodów innych, nie mogla być inaczéj w owe wieki uważaną, tylko jako niewieścia prawie zabawka, jako igraszka, jako rozrywka dla umysłu poważnego, zmordowanego pracą. Nie lekceważono kunsztu, dziwiono mu się,