Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Odczyty o cywilizacyi w Polsce.djvu/140

Ta strona została przepisana.

rza na trzy tysiące Pomorzan, puszcza się sam na nich, walczy; z konia pod nim dobyto wnętrzności, podają mu innego: pocięty, rozbity, stłuczony ledwie się daje wywieść z nierównéj walki. Drugi raz w Węgrzech prowadząc Borysa, gdy ze swoim żórawiem szyki przeciwne napada, tnie i siecze, znowu go zdrada ledwie może wywieść z boju, tak zajadle bije się, a straciwszy konia, pieszo walczy jeszcze.
Gdy bitwę przegrał, temu co pierwszy tył podał, Bolesław posłał, wedle obyczaju, kądziel i skórkę zajęczą: pierwszą, by siedział doma z niewiasty, drugą, by się nią okrył, naturę mając zajęczą.
Sromoty niemogąc znieść, rycerz poszedł pod kościół i na sznurze w dzwonnicy się powiesił.
Szlachcic osiadły na roli, nadto podeszły w leciech, by konia mógł dosiąść, spoczywał po trudach w dworze swym na wsi: w gródku jeśli był zamożniejszy i znaczniejszy, w drewnianym domu, jeśli go na murowany niestało. Gospodarka była zajęciem, które po orężu najlepiéj szlachcicowi przystało, i nią się téż lubił zabawiać, lub bliżéj do-