w nieznanych artykulikach, w szyderskich ucinkach, szafował, użył był inaczej, możeby on cechę wybitną jego fizjonomji literackiej stanowił. Wdzięczni jesteśmy wydawcom za spis artykułów Szydłowskiego, artykułów drukowanych różnocześnie, któren będzie wskazówką dla przyszłego bijografa.
Przychodzim wreszcie do monografii ludu, zbioru pieśni jego, i opisu weselnych obrzędów, któren nowym jest materjałem do historji klasy tej, przechowującej w sobie odległych wieków jeszcze pojęcia, podania i symbole. Ileż to, dziś bez znaczenia dla nas pozostałych ceremonij, głębokie niegdyś miało znaczenie, którego sam lud już nie wie, powtarzając bez myśli, co z myślą czynili dziadowie.
Tłómaczenia pieśni Szydłowskiego nie zusługiwały na przedruk nowy: starając się o wdzięk jakiś pieszczony, tłómacz zatarł właściwy im charakter. Nie chcemy bez dowodu zarzutu tego czynić, oto jeden. Pieśń ludu mówi:
Nie siadzi Tacianka bokam,
Heta tobi nie z narokam;
Siadzi sabie praściusieńka,
Budzie tabie milusieńka.
Tłómacz zaś:
Nie patrz Tacianko na stronę,
Nie są to żarty zmyślone; (??)
Siądź prosto, podnieś oczęta,
Zajmie je luba ponęta. (?!!)
Lecz mając w artykule p. E. M. pieśni ludu oryginalne co ważniejsza, możemy opis wesela przez Szydłowskiego opuścić.
Uroczystości te obchodzone przez lud, jak pieśni, zbliżają się wiele do innych u ludu litewskiego i ruskiego postrzeganych; z tą tylko różnicą, że w borysowskiem wpływ starej litewszczyzny jest bardzo widoczny i pierwszy raz w zbiorze tym na jaw wychodzi. Dotąd mówiono tylko o wpływie Rusi na Litwę, lecz