Rozstali, spojrzeli, zapłakali, odeszli.
Anioł spojrzał w szeroki świat na ludzi i towarzyszki ich, serce poczynało mu bić nieraz, ale źrenica widziała już lepiej przyszłość, nie marzył o miłości i zjednoczeniu dla szczęścia, bo w nic na ziemi nie wierzył.
— Tu nie ma dwojga jak jedno serce! — zawołał z boleścią.
Zjednoczymy się nie z jedną znikomą istotą, ale z duszą świata.
I dłonią ogrzaną jeszcze ręką kobiety, wziął w rękę książkę.
Księgi nie nauczyły go nic, krom tego, co przeczuwał, a zabiły w nim wiedzę wrodzoną i wiarę. Rozum podnosił go do bóstwa, lecz razem czynił omylniejszym niż zwierzę. I zachwiał się zapominając swej przeszłości, mówiąc w sobie:
— Jestżem istotnie niebios wysłańcem? Jestżem duchem? Nie ciałożto myśli i żyje we mnie tylko samo? nie zginęż ja ciałem?
Im dalej szedł w nauce, tem ciemniej stawało mu się i błędniej. Chwilami jak błyskawicą ogromną rozjaśniał mu się świat, aż zagasł znowu w pomrokach.
Gdy we śnie zaleciał do nieba, nie poznał się w niem, zwątpił, ażali przeszłość istotną była przeszłością, nie snem ułudnym tylko, ażali nie marzył, iż był aniołem!
A bracia duchowie pytali go napróżno, bo im nie odpowiedział tylko jękiem lub bolesnym zwątpienia i rozpaczy śmiechem.
Wielkie a bezbrzeżne jest nauki morze, a przepłynąć je bezpiecznie tylko ten potrafi, kto się na nie puszcza ze światłem, co je przyniósł z nieba; ci, co je zagasili w sobie, płyną bijąc się z falami, a nigdy nie ujrzą brzegu, chyba ich wiatry nań wyrzucą.
Na suchym, kamienistym piasku, leżał rozbitek długo, nim do siebie powrócił i oczy otworzył, odetchnął. Wody zielone, nizgłębione oceanu, jeszcze mu
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Okruszyny zbiór powiastek rozpraw i obrazków T.1.djvu/17
Ta strona została skorygowana.