W tej części Łucka, która poprzedza wyspę oblaną wodami Styru i Głuszca, ze sterczączemi ruinami starego majestatycznego zamczyska bazylijańskiego kościoła, odartą sklepioną kopułą, z wysoką wieżycą Dominikanów, której krzyż smutnie się na wierzchołku pochylił, z błyszczącemi dachy katedry i skromnemi facyjaty OO. Bonifratrów i Karmelitów; w tej części miasta, którą dzieli Głuszec od Ostrowu, pierwszej sadyby Łuczan, wsławionej tylu wojnami, oblężeniami, zasianej tylu pamiątkami staremi, wznosi się, obrócony bokiem ku rzece Styrowi i zamkowi, facjatą ku miastu właściwemu, piękny, biały kościółek z klasztorem księży Trynitarzy. Mury jego i struktura pokazują nie zbyt dawną fundacją i świadczą o starannem utrzymaniu. Do obwodowego muru tuż przytyka pełna wrzawy targowej ulica, co jarmark i targ napełniającą się wozami, ludźmi, bydłem. U furty dziedzińca kończy się ten zgiełk i wrzawa; wszedłszy w podwórze kościoła i klasztoru, czujesz jak cię owionął spokój i atmosfera cicha, swobodna ustroni. Kościół księży Trynitarzy ciemnawy, posępny tęsknem wrażeniem do nabożeństwa zachęca. Na sklepieniach jego czytasz w wybladłych już malowidłach, pamiątki z dziejów zakonu; wszedłszy na korytarze długo wyciągające się przed tobą na prawo i lewo, zawieszone obrazami, poprzecinane ołtarzami do modlitwy, krucyfiksami, drzwiczkami cel mniszych, po których rozlega się tylko chód spokojny mieszkańca,