Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Okruszyny zbiór powiastek rozpraw i obrazków T.1.djvu/50

Ta strona została skorygowana.

Człowiek już nie pamięta, co się na ówczas napatrzył, nasłuchał, nażył! Było to życie! Jednego mi żal, to żem medalu z karuzelu nie schował, w pilnej potrzebie musiałem go dać do schowania żydowi Salomonowi, który mieszkał przy kadeckich koszarach, a tylem go potem i widział.
Opowiem panu jednę historyjkę ciekawą, tylko nie wiem o ile prawdziwą, którą z ust rzeźbiarza J. K. M., pana Regulskiego słyszałem, o sławnym podskarbim koronnym, i podkanclerzym Garnyszu.
Żył pod owe czasy w Warszawie stary kanonik, niejaki p. Piotr Szulc, człowiek niezmiernie bogaty, ale żyjący skąpo, dający na procenta i zastawy, który tym sposobem przyszedł do ogromnego w kosztownościach i kapitałach majątku. Zwąchał to pan podskarbi, który go znał dobrze, i był z nim w stosunkach nieraz, bo mu zawsze brakło na karty i rozpustę. Poprzyjaźniwszy się ze starym, wypatrzył gdzie co było, i ułożył sobie odziedziczyć po kanoniku. Ksiądz Piotr bojąc się śmierci, zawsze odkładał zrobienie testamentu do jutra i nigdy go zrobić nie chciał, choć miał ubogich bardzo krewnych. Gdy kanonik leżał na śmiertelnej pościeli, podskarbi, wyszukawszy Piotra Szulca, między mnóstwem Szulców, którzy śmietankowe ciasteczka roznosili po Warszawie, datkiem i czmuceniem skłonił go do podpisania zawczasu przygotowanego testamentu, i dawszy mu potem kilkadziesiąt dukatów na drogę, wyprawił go zkąd przyszedł. Mógł tedy już przysiądz poczciwy podskarbi, że testament Piotr Szulc podpisał własnoręcznie.
Tymczasem kanonik umiera, kapituła zabezpiecza fundusze, a podskarbi pilnując się pieczętuje state pede wszystko i wynosi na jaw testament.
Było tak i owak, ale podskarbi, któremu nie było z kim wojować tak dalece, zagarnął, jak powiadają z miljon gotówki i ogromne precjoza. Tymczasem o testamencie przebąkiwać różnie zaczęto; zjawili się spadkobiercy ubodzy, i różnemi sposobami usiłowali trafić do podskarbiego, ale on, albo ich do siebie nie