nie starł z siebie na chwilę świętego i wielkiego charakteru kapłańskiego. Wśród zabawy, gdy przyszła godzina modlitwy, wychodził od ludzi, aby pokrzepić się rozmową z Bogiem. W pismach też pomniał najprzód na to, co stan mu nakazywał, tak zawsze, tak wszędzie.
Nie będziemy go tu sądzili jako pisarza: raz dla tego, że sąd nasz słusznie podejrzanym być może, bo z sercaby przejętego boleścią i przywiązaniem pochodził; powtóre, że może nie czas jest dziś całkowicie o nim wyrokować. Pozostałe po nim pisma, znane nam w części w rękopiśmie, rozprawy, obrazy i najbardziej ze wszystkiego zajmujące notaty własnych wrażeń i wydarzeń, jeśli kiedy, jak się spodziewamy, ogłoszone zostaną, dadzą dopiero poznać pisarza.
Lecz życie ukończone, przerwane w chwili, gdy najużyteczniejszem być mogło dla kraju i wiary, już sąd o człowieku samo wydało. Z czynów poznać ludzi: spojrzyjcie na czynności, a nie oglądajcie się na namiętne sądy ludzi niechętnych, zazdrosnych, nadto ograniczonych, żeby go ocenić potrafili, zbyt zawistnych, żeby wyrzekli co sumienie każe. Tak jest: przypatrzcie mu się uchodzącemu od świata dla sukni kapłańskiej, uchodzącemu od tronu papiezkiego dla skromnej i ciężkiej pracy na ziemi własnej, nie wahającemu wziąć pióro do ręki, gdy wiedział, ile nienawiści, ile przewrotnych tłumaczeń, ile przykrości wszyscy piszący u nas zarabiają, pozostającemu w kraju dla obowiązków dziekana djecezji i poświęcającemu może życie dla dobra kościoła; przypatrzcie się umierającemu z pokojem i rezygnacją, z modlitwą na ustach; przypatrzcie mu się, a gdy usłyszycie uwłaczających jego pamięci, przebaczcie im, jak im przy śmierci pewnie on także z uśmiechem przebaczył.
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Okruszyny zbiór powiastek rozpraw i obrazków T.1.djvu/63
Ta strona została skorygowana.