wieści celowej, do romansu socjalnego, jakie znużenie, jaki wysiłek, jaka talentu utrata.
Czemu to? czemu? Bo żaden prawdziwy artysta sługą i wyrobnikiem, choćby najszczytniejszej myśli, być nie może. Jeśli ta myśl tak nim owładła, że się sączy przez wszystkie pory jego utworów, jeśli sam nie wie jak żyje w tej atmosferze, dobrze! potrafi tworzyć i zostanie artystą; ale jak skoro myśl sobie narzuca i myśl przybiera na zimno i lepi nią jak klejem, to co nią nie przesiąkło, utwory jego będą słabe, liche i amfibia prawdziwe, w których ani sztuka, ani idea moralna światu objawić się w pełni nie potrafią.
Tak jest właśnie z panem Sue. On myśli, której dziś jest sługą, nie wyrobił z siebie, ale ją wziął od drugich gotową; żyje nią sztucznie, a nie zjednoczył się z nią tak, żeby w dziełach jego mięszaniny swojego i cudzego nie było widać. Co się tyczy wiary naprzykład, idea pana Sue tak jest niewyrobiona, tak niedecydowana, jak w ogólności francuskich myślicieli. Nikt nie odkryje, co pan Sue chce postawić na miejscu zwalonego katolicyzmu, dla ważnej przyczyny, że i pan Sue i jego nauczyciele sami o tem nie wiedzą. Przez grzeczność tylko dla tłumu, doktor Clement zdaje się wierzyć w nieśmiertelność duszy! Jeszcze dwa romanse, a przyjdziemy do tego.
Jednem z najciekawszych w Marcinie zasadniczych zdań jest to: „nikt nie ma prawa do zbytku, póki wszyscy nie osiągną koniecznie potrzebnego.“ Jest to paradoks, z pomocą którego możnaby zbytek wszelki, a z nim większą czczość umysłowych rozkoszy, odłożyć do sądnego dnia. Le nécessaire koniecznie zowie się u pana Sue — chleb, dach i suknie dobre. Ale to nie jest konieczne! konieczne, to udoskonalenie duszne, to ulepszenie moralne. A konieczne dla ciała, nigdy nie może być udziałem wszystkich. Społeczeństwo nie winno, że jego członkowie niektórzy dziś opatrzeni w konieczne, jutroby je stracili nieopatrznością, rozpustą, lenistwem. Socjaliści w takim razie zapewnie
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Okruszyny zbiór powiastek rozpraw i obrazków T.2.djvu/157
Ta strona została skorygowana.