Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Okruszyny zbiór powiastek rozpraw i obrazków T.2.djvu/9

Ta strona została skorygowana.
I.
WYPRAWA DO CHOCINIA.

Wielu uczonych zastanawiało się nad rozchodzeniem się dźwięku w powietrzu, nad biegiem światła, nad szybkością, z jaką płynie i odpływa materja elektryczna; żaden, o ile wiem, nie ułożył formuły, według której możnaby wnioskować o rozchodzeniu się wieści. Gdyby to nie było zuchwałem, rzekłbym, że wieść każda rośnie w stosunku kwadratów odległości od miejsca, którego się dotycze, i w stosunku liczby osób, które ją sobie podają. Ale na co nam te formuły, mówmy o rzeczy jak się miała.
Działo się niedawno, bardzo niedawno; uciekłem od kłopotów gospodarskich, odetchnąć o kilka mil od domu, u przyjaciela Kazimierza; może też trochę od książek uciekłem, bom ich tylko wziął parę do podróżnej torby, i jakby dla przyzwoitości zapakowałem „Mindowsa“ także, którego jednak nie tknąłem potem, choć go wziąłem na przypadek natchnienia, (a między nami mówiąc, wcalem się tego przypadku nie spodziewał). Wyjechaliśmy skwarnym dniem w drogę: ja szczęśliwy, że dni kilka myśleć nie będę o gospodarstwie, o fabrykach, o wapnie i cegle; on trochę niespokojny o żonę i dzieci, które odjechał od dni kilku tylko. Ależ który poczciwy człowiek nie doświadcza niespokojności takiej, nawet powracając z przejażdżki w pole? Jechaliśmy więc, i opisywać wam nie będę mojej całej podróży. W Łucku pokazałem już towarzyszowi podróży chmurę na północy, z której się grzmotów spodziewałem; ledwieśmy dojechali do Jarosławicz, lekki wprzód