Ta strona została skorygowana.
Przemysław (żywo).
Już gadają? — A!
Albertus.
Ciebie to cieszy, jak widzę.
Przemysław (miarkując się).
Dziwi tylko.
Albertus.
Potem — zdaje mi się — nie śmiem tylko być pewnym, król zdaje się coraz oddalać, od tej biednej królowej, tego anioła.
Przemysław (żywo znowu).
Doprawdy? już?
Albertus.
Cóż to? ciebie to raduje?
Przemysław.
O! bynajmniej, mnie to dziwi. Ale mówmy ojcze cicho, bo czasem...
Albertus.
Nikt nas nie słucha! Król także zdaje się zamyślony, smutny! stroni od królowej. Wanda twoja siostra, moja córka, częściej się pokazuje, niżby powinna.
Przemysław.
Alboż nie powinna pokazywać się jak najczęściej? Młoda, piękna, nie powinna przecie zamykać się jak stara kobieta, której ostatnie nadzieje, z ostatniemi zębami wypadły.
Albertus.
Lecz na dworze — złe języki.
Przemysław.
Psy zawsze szczekają.
Albertus.
A król młody.