Królową? Dla czegoż! Cóż to jest? Jakto? Widziałem ją dziś rano, wówczas kiedy ty i wszyscy.
Myślałem, że w niebytności królewskiej...
Podobna potwarz!
Alboż to grzechem widzieć królowę?
Tak, lecz ty co innego myślisz. — Ofiarowałeś mi przyjaźń, dowiedź jej, powiedz mi imię tego psa, tego podłego zwierzęcia, który śmie niegodziwemi domysły kalać królowę; powiedz mi, abym wydarł język plugawy i rzucił krukom na pastwę; — powiedz, proszę cię, wymagam tego, powiedz!
A! czegoż się tak unosisz? Nikt mi nic nie mówił, nikt się niczego nie domyślał; twój gniew tylko mógłby najgorsze podejrzenia zrodzić w każdym, prócz mnie.
Czyż się oburzyć na potwarz nie wolno?
Na potwarz! Lecz cóżem ci złego powiedział; pytałem tylko, czyś widział królowę? Jest-że w tem co złego! ja i wszyscy dworscy, widujem ją sto razy. Hrabio, twoja prędka obraźliwość jest złym znakiem.
Jakto? miałżebym?
Odkryłeś przypadkiem swoją tajemnicę.