— Mój ojcze, pozwól mi jechać.
— Nie, nie! Dałbyś sobie rady, nie wątpię, ale jam mu dawał papiery i polecał sprawę, do mnie należy odebrać od niego. Siedź w domu, a strzeż siostry; jeśli ci czasu stało, zajmij się koło zagona. Przyszło nam samym uprawiać rolę! nie sromota! nie! ale gorzko, wspomniawszy, żeśmy nie do tego stworzeni. Krew-by nam nie pot wylewać dla kraju przystało! Kawał pola nieorany, trzebaby go odwrócić.
— Jutro z rana pójdę za pługiem — odparł syn.
— Jam ci tam trochę skib wyłożył — rzekł stary — ale dumy nie dają pracować. Człek się zaduma, zamyśli, a woły krzywo idą i orzechy zostawują. Pójdź mi konia osiodłaj. A dałeś że mu jeść, temu jedynemu bułanemu?
— Już popasł, jeno go napoję i przyprowadzę.
Dymitr mówiąc to, wyszedł, a starzec dostał klucza z za pasa i otworzył kufer.
Szukał między zwitkami papierów i rzeczy długo, zanim mały waciek skórzany zachowany w kątku wynalazł. Policzył kilka talarów pozostałych na rębie stołu, odłożył resztę do skrzyni i zamknął ją znowu.
Twarz jego pałała z początku opowiadania syna, potem ostygła i uspokoiła się, chmurno tylko wisiały brwi nad oczyma. Przypasał szablę, wziął tulich w pochwie jaszczurowej i założył go za nadrę, nabił pistolety siodłowe, kilka ładunków wpuścił w szarawary i właśnie kończył, gdy weszła kobieta i zastanowiła się w progu, patrząc na te przygotowania.
— A to co, ojcze? — spytała.
Stary odwrócił się z uśmiechem i odpowiedział:
— At! staremu świta w głowie! Chce się na koniu przetrzepać!
Uśmiechem i słowami chciał skłamać, ale niedowierzając dziewczyna potrząsła głową.
Stary wpatrywał się w nią, przymuszoną okazując swobodę i wesołość.
Córka kniazia miała przepyszną kibić, wysmukłą, hożą; choć opalona, płeć jej była delikatną; wielkie
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Okruszyny zbiór powiastek rozpraw i obrazków T.3.djvu/16
Ta strona została skorygowana.