— A po cóż się zda stary, jeśli nie tam, gdzie nadstawić karku potrzeba? Dymitr młody i aa świecie potrzebny. Dymitr będzie orał jutro, a ja pojadę.
— Mój ojcze! — zawołała Eufrozyna przystępując i całując go w rękę — powoli, ostrożnie i łagodnie.
— Nie bój się moje dziecko!
I kniaź pocałował ją w czoło, zamyślił się, aż upadł na krzesło.
— Jeślibym gdzie zginął — rzekł — pamiętaj Eufrozyno, na was cześć nasza! nie sprzedajcie imienia.
— Prędzej umrzemy!
— I umrzeć nie trzeba! — dodał kniaź — żyć i zwyciężyć!
Po chwilce milczenia stąpanie bułanego zatętniało pod oknem. Stary podniósł się żywo z krzesła, i jakby na pożegnanie chciał uspokoić Eufrozynę, przybrał minę wesołą.
— Oto — rzekł — przynajmniej wolnem odetchnę powietrzem, przejadę się! Tak mi już się stęskniło pod dachem naszego starego dworka, i po kilku zagonach pozostałej ziemi chodzić. Rad jestem podróży. Bądź mi zdrowa.
— Ojcze! — odparła córka — zaklinam cię, bądź ostrożnym i dbaj o siebie.
— O! nie bój się, nic mi się nie stanie. Jutro rano będę w Łucku, a może na wieczór w domu.
— Będziemy cię czekali z wieczerzą.
— Jeśli będzie z czem — rzekł uśmiechając się łagodnie stary kniaź, i wziął czapkę ze stołu. — Niechby rankiem Dymitr o zwierzynie pomyślał, bo mięso drogie, a kaczek na wyżarach dosyć. Z wieczerzą przecie nie czekajcie, kto wie jak mi długo wypadnie zatrzymać się w Łucku? Hrynicza musi ktoś inny zastąpić; trzeba wyszukać.
Poprawiwszy skórzanego pasa, starzec przestąpił próg, i przeprowadzony przez córkę, wyszedł do sieni. Tu Dymitr stojący w ganku, trzymał już za uzdeczkę tęgiego bułanego konia z ciemną grzywą, osiodłanego i objuczonego. Stary wierzchowiec jakby czekał na
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Okruszyny zbiór powiastek rozpraw i obrazków T.3.djvu/18
Ta strona została skorygowana.