watych. Na nim letni kubrak farbowany płócienny, buty po kolana juchtowe, w ręku kij z siekierką.
Wydżga sąsiad kniazia Ostafiego, jak on ubogi, ale z pradziadów szlachcic dobry, jedynym był przyjacielem rodziny książęcej zubożałej. On choć podupadły, miał jeszcze część wioseczki, i daleko trzymał się lepiej od Hołubów.
Patrząc codziennie na męztwo szlachetne, z jakiem stary kniaź znosił swój upadek, powziął dla niego uszanowanie i przyjaźń prawdziwą. Gotów był ręką i workiem służyć mu, ale Ostafi nie rad o co prosił, nie rad posługi przyjmował. Im uboższy, tem bardziej był hardy.
— Item dobry wieczór — rzekł podchodząc i potrząsając czapką. — A stary kniaź do Łucka mówicie państwo?
— Tylko co odjechał.
— Cóż tak żywo do stu haków! Nie było przecie projektu? A kniaź Dymitr przed godziną ledwie powrócił? Zatem coś chyba ladacego przywiózł.
— Zdaje się — rzekła Eufrozyna — że nas jurysta chce sprzedać, ojciec pojechał.
— Rozumiem, uszy mu poobcinać, do stu haków. I słusznie, psu brat! Źle się kniaź pod noc wybrał!
— I ja to mówię i Dymitr to mówi, ale cóż począć! Gorzej, że sam pojechał, a Dymitr choćby i chciał z nim, nie ma jak.
— Distinguo, konia nie ma.
— Tak, kochany panie Wydżgo.
— A czemuż do stu haków nie przyszedł do mnie po karuszka! Albo to po przyjacielsku, albo to po sąsiedzku, albo to pięknie czekać, aż ja się sam domyślę! A gdybym się nie domyślił? hę? do stu haków! a gdyby się ojcu, co, uchowaj Panie Boże i odwróć, przytrafiło! U mnie kniaźna Eufrozyna — to kobieta!
— Nie chciałem się wam naprzykrzać! — odparł Dymitr. — A prócz tego, jak siostrę samą jednę zostawić?
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Okruszyny zbiór powiastek rozpraw i obrazków T.3.djvu/20
Ta strona została skorygowana.