Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Okruszyny zbiór powiastek rozpraw i obrazków T.3.djvu/28

Ta strona została skorygowana.

kiem mnie zmieniła. Sądziłem się na progu śmierci. Wieczność stanęła mi przed oczyma; chcę być poczciwym, chcę złe nagrodzić. Kniaziu! zlituj się!
— Gdyby o mnie tylko szło — rzekł starzec, — ha! powierzyłbym ci wszystko, ale tu o imię nasze, o dzieci moje chodzi. Nie! nie!
I szedł ku drzwiom.
Ogień dziwny błysnął w oczach prawnika.
— Kniaziu! jeszcze słówko! Powierz mi swą sprawę, a ja jaki chcesz zakład dam w ręce twoje.
— Zakład?
— Mam sto tysięcy złotych w złocie, bierz je, ja ci ufam!
— Spodziewam się! — dumnie rzekł Ostafi, — ale czem są sto tysięcy przeciw moim papierom? Nie chcę.
— Podpiszę cyrograf jaki chcesz!
Kniaź się zawahał.
— Ha! dobrze, — rzekł wreszcie. — Podpiszesz mi Wmość co mu dam, a potem, — dziej się wola Boża!
— Podpiszę nie patrząc, — zawołał Hrynicz — i podsunął papier, pióro, kałamarz.
Stary kniaź usiadł i nie prędko napisał cyrograf, który podał Hryniczowi. Jurysta nie poglądając nań nawet, położył podpis i wycisnął pieczęć.
— Dla większej wagi potrzeba świadka, — dorzucił i klasnął w ręce.
Wszedł odarty sługus.
— Proś księdza Ireneusza i pana Puchałę, oni tu blizko, długo czekać nie będziemy. — Ostafi siedział w milczeniu zamyślony, z ręką na piersi; prawnik stał przed nim blady, niespokojny, niecierpliwy.
Nareszcie otworzyły się drzwi i ksiądz kanonik Ireneusz z p. Puchałą, którzy niedaleko w drugim domku w szachy grali, weszli, certując się jeszcze o ostatnią partją.
— Biorę panów za świadków czynności, — rzekł prawie nie witając ich, tak był rozgorączkowany Hrynicz. — Oto kniaź Hołub Ostafi, ostatni potomek rodu.