— Hę! to podobno zysk znaczy!
— Dziwna-bo noc była!
— Cóż się stało?
— E! nic; ale tarcza herbowa, widać źle przytwierdzona do facjaty, upadła, rozbiła się i...
— To zrobią drugą.
— Ale drugi syn nie wróci — rzekł Murdeljo. — Tarcza herbowa spadła na głowę Eustachego.
— Moje dziecko! moje dziecko!
I wybiegł kniaź przed dom; tu leżało krwawe i blade ciało dziecięcia, a przy niem płakała rwąc włosy z głowy matka.
Z szklistą i suchą źrenicą odszedł kniaź do sali, nie płakał, ale zamyślił się ponuro i nic nie odpowiedział, gdy Murdeljo przyszedł go pytać o pogrzeb.
I znowu błyszczała tarcza herbowa na facjacie, a kniaź siedział na zamku bawiąc się z synkiem i zapomniał o snach, wróżbach i śmierci pierwszego dziecka.
W tydzień, w nocy, niewidzialna ręka strzaskała tarczę znowu.
Kazano pilnować i przytwierdzono inną. Stróże siedzieli zaczajeni, nikogo nie było w podwórzu, a przecie trzeciego czy czwartego dnia, tarcza strzaskała się jeszcze raz i padła.
Kniaź śmiał się, a śmiejąc, zgrzytał zębami. Zamiast gipsowej, zrobiono drewnianą, pomalowano krzyż złotem, a krwawo pole, bo taki był herb Hołubów, żelaznemi haki przytwierdzono ją do muru.
— Licha zjecie, jeśli się i tej co stanie! — rzekł kniaź.
Miesiąc świeciła tarcza na murze, jednego ranka znikła; haki tylko co ją trzymały, zostały w miejscu.
Tymczasem kniaziowska żona chudła, bladła, kaszlała i zachorowała śmiertelnie. Wezwano lekarzy, powiedzieli: struta okropną włoską trucizną, którą z oddechem wciągnęła.
Włosy stanęły na głowie Chołupskiemu. Kniaźna bolała długo, więdła, aż jednego ranka skonała, snem lekkim usnąwszy.
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Okruszyny zbiór powiastek rozpraw i obrazków T.3.djvu/63
Ta strona została skorygowana.